EWANGELIZACJA NADMORSKA
W 2010 roku Siostra Aurelia Kazaryn (WA) uczestniczyła w nowej formie ewangelizacji zapoczątkowanej w Polsce nad morzem Bałtyckim w 2009 roku. Sednem tej ewangelizacji jest iść, wyposażonym tylko w Słowo Boże i Bożą miłość, do miejsc, w których ludzie spędzają swoje letnie wakacje, aby głosić Dobrą Nowinę i zapraszać na wspólną wieczorną modlitwę do kościołów. W tym roku uczestniczyło w tej ewangelizacji ponad 80 młodych ludzi, księży i sióstr zakonnych.
A oto jak S. Aurelia opowiada o tym doświadczeniu: Śpiewamy, tańczymy i mówimy każdemu napotkanemu człowiekowi: „Bóg cię kocha” i że wystarczy poprosić, a On zatroszczy się o wszystko. „Na żebraka”… sami przekonujemy się o tym na każdym kroku. Bo wyruszając w naszą apostolską drogę, nie bierzemy ze sobą nic, oprócz wiary. O niej mówimy i nią się dzielimy. Nie mamy umówionych wcześniej noclegów, nie zabieramy ani jedzenia, ani pieniędzy. Całkowicie zdajemy się na Opatrzność Bożą. – Nawet przygotowanie tej akcji dało już nam odczuć, że Pan się o wszystko zatroszczy. Znaleźli się sponsorzy, którzy wyłożyli tysiące na zrobienie flag czy ulotek, jedno małżeństwo kupiło sprzęt za cztery tysiące – wylicza ks. Radek Siwiński, pomysłodawca „żebraczej” ewangelizacji. W ubiegłym roku na ewangelizacji było tylko 6 osób.
Teraz stanowimy, bagatela, 80-osobową silną ekipę, złożoną z duchownych, członków zgromadzeń zakonnych męskich i żeńskich, ludzi młodych i starszych, a nawet całych rodzin. Ks. Radek zaraża pomysłem nie tylko na północy, ale i na południu Polski. Do akcji ewangelizowania nadmorskich miejscowości zgłosili się także ludzie z Krakowa czy Lublina, a nawet spoza Polski. – Są wśród nas różne wspólnoty Kościoła, całe spektrum. Jest Odnowa w Duchu Świętym, oaza, Rycerstwo św. Michała Archanioła i ludzie, którzy mają już doświadczenie zdobyte podczas Ewangelizacji Bieszczadzkiej czy na Przystanku Jezus – wyjaśnia ks. Radek. – Ludzi pociąga Ewangelia. Kiedy dowiadują się, że mogą, jak uczniowie Pana, iść i głosić, a Bóg się o wszystko zatroszczy – tak, jak to jest napisane w Ewangelii – to chcą sami tego doświadczyć.
Wstajemy bardzo wcześnie i idziemy ładować akumulatory… przed Najświętszym Sakramentem. Czerpiemy energię bezpośrednio ze źródła – od Jezusa. A co będzie dalej, to się okaże. – Skoro Bóg mógł sprawić, że rozstąpiły się wody, że na pustyni spadła manna z nieba, to czym dla Niego jest zapewnienie paru kanapek – Pan Bóg troszczy się na co dzień o najprostsze nawet rzeczy. – Bo jak człowiek zapali się to chce nieść innym doświadczenie Boga.
Ekipa ewangelizacyjna po raz drugi wyruszyła na plaże i deptaki nadmorskich miejscowości. Przemierzając plaże i deptaki, młodzi ludzie rozdają ulotki zapraszające na wieczorne spotkanie w kościele powyżej: Nie biorą ze sobą nic. Jak apostołowie, zdają się całkowicie na Jezusa. Katecheza to za mało. Trzeba stać się świadkiem. Dobrej Nowiny i miłości do Boga, nie można zachowywać tylko dla siebie, musi iść się z tym dalej. Ilona już wie, czego się spodziewać. – Rok temu to sobie pomyślałam: „Panie Jezu, no to wystawiam Cię na próbę. Nie ma noclegów? Ha! Mam Cię!”.
I zjawia się kobieta, która zabiera nas wszystkich do siebie. No i jak Mu nie ufać? – mówi ze śmiechem. Zaraz potem opowiada o cudach, których byli świadkami. O chłopaku, który sam przyszedł do kościoła, a do tej pory nie był w stanie bez pomocy wyjść z domu, o dziewczynce, która zaczęła słyszeć, o kobiecie, która w końcu wybaczyła swojej matce. – Bóg działa na każdym kroku. Sami nie spodziewaliśmy się, że doświadczymy tylu nawróceń, tak pełnych kościołów i tylu dowodów na to, że wystarczy poprosić – mówi. Świadczyć życiem niektórzy wątpili w szanse powodzenia głoszenia Ewangelii wylegującym się na plażach turystom. – Plaża? To miejsce dobre na ewangelizowanie, jak każde inne. Pan Jezus też wszędzie chodził i z każdym rozmawiał. Na plażę też by poszedł. Więc ruszamy na nadmorskie deptaki, osiedla i plaże, zapraszając na wieczorne spotkanie w kościele.
FelicianSisters